Dzio-Dzio
  o bacy.
 

O bacy

 

Baca rozwodzi się z Gaździną. Odbywa się rozprawa w sądzie. Sędzia pyta się Gazdy: 
- Powiedzcie, Gazdo, dlaczego chcecie się rozwieść z tą Gaździną, przecież żyjecie razem już 20 lat, w czym wam ona zawiniła? 
Gazda na to odpowiada: 
- A bo Panie sędzio, ona mi seksualnie nie odpowiada. 
Na to w końcu sali podnosi się ze swojego miejsca juhas i woła: 
- Głupoty, Gazdo, gadacie! Całej wsi odpowiada, a wam nie! 

 

Juhas widzi bacę prowadzącego duże stado owiec. 
- Dokąd je prowadzicie? 
- Do domu. Będę je hodował. 
- Przecie nie macie obory, ani zagrody! Gdzie będziecie je trzymać? 
- W mojej izbie. 
- Toż to straszny smród! 
- Cóż, będą się musiały przyzwyczaić. 

 

Baca przyjechał do Warszawy. Myśli sobie: "psejode się tromwojem".
Idzie do kiosku i gada: 
- Poproszę bilet na tromwaj. Miysce konicnie sidzonce. 

 

Góral stanął przed sądem oskarżony o pobicie. 
- Oskarżony twierdzi, ze uderzył poszkodowanego jeden raz zwiniętą gazetą? 
- Ano tak - zgadza się góral. 
- I od tego ciosu gazeta poszkodowany doznał wstrząsu mózgu? 
- Skoro tak doktor powiedział... 
- W takim razie co było w gazecie? 
- Nie wiem, nie czytałem. 

 

Jedzie gazda z gaździną furmanką. Nagle niebo się zachmurzyło, rozszalała się burza. Znienacka 20 metrów przed furmanką uderzył piorun. A gazda patrzy w niebo, palec podnosi i mówi: 
- Nooooooo... 
Jada dalej. Po chwili następny piorun uderzył 5 metrów za furmanką. Gazda znów podnosi palec i mówi: 
- Noooooooooooooo... 
Znowu jadą dalej. Nagle kolejny piorun uderza w gaździnę jadącą na furmance, a gazda zadowolony: 
- No!!! 

 

Idzie baca do sklepu mięsnego i pyta: 
- Cy jest kiełbasa? 
- Jest. Beskidzka. 
- Bez cego??? 

 

Siedzi góral na szczycie Rys i krzyczy: 
- Hej!... Morze, nasze morze... 

 

Baca rozmawia z turystą: 
- Zabiłem wczoraj 10 ćmów - mówi baca. 
- Ciem - poprawia turysta. 
- A kapciem. 

 

- Wisi Baca na drzewie na jednej ręce i czyta książkę, którą trzyma w drugiej.
Przechodzący turysta przystaje i mówi: 
- Baco! We wsi powiadają, że Baca ma zdolności parapsychiczne! 
Na to Baca: 
- A głupoty gadają! 
Na to turysta odchodzi w swoją stronę. Baca, dalej wisząc na drzewie puszcza gałąź na której wisiał i przewraca ze spokojem kartkę, wisząc w powietrzu. 
- Oj, pierdolą głupoty w tej wsi, oj pierdolą! 

 

Idzie dwóch baców koło sklepu spożywczego... 
- Baco! Wiejmy stąd ino żywo!!! 
- A czemuż to!? 
- Bo tu piszą "Dżemy jaja!!!" 

 

Podczas wizyty prezydent USA zwiedza z Gierkiem Zakopane. Nagle słyszą krzyk i płacz kobiety. Patrzą - a gazda za chałupą grzmoci żonę. Prezydent pyta go dlaczego tak się znęca nad kobietą. Gazda mówi: 
- Chciała mieć fiata - kupiłem. Chciała mercedesa - kupiłem. Ale teraz jej się helikopterem zachciało latać. Nie kupię, bo tu góry i jeszcze mi się baba zabije! 
Prezydent pokiwał ze zrozumieniem, ale Gierek wziął gazdę na stronę i pyta: 
- Gazdo, a tak naprawdę o co poszło? 
- Przeca nie powim obcemu, że mi bździągwa bony na cukier zgubiła. 

 

Pytają bacę: 
- Czy te trzy dziewczynki są twoimi córkami? 
Baca: 
- No. 
- Ale one urodziły się tego samego dnia?! 
- No... 
-... w odstępach piętnastominutowych!!! 
- No to co?! Ja mom rower... 

 

Baca zatrudnił się w kopalni. Już pierwszego dnia miał pecha, bo wpadł do starego, zapomnianego szybu. Zbiegli się koledzy i mówią: 
- Franek, jesteś tam? 
- Jo. 
- Nic ci się nie stało? 
- Ni. 
- To wyłaź stamtąd. 
- Kaj nie mogę, bo jeszcze lecę... 

 

- Wojtek, wyście taki mądrala, wsytko prawie wiycie, to powiydzcie wiela jest prowd? 
Gazda na to: 
- Jo znom jino trzy. Piyrso to świynto prowda, drugo tyż prowda, i trzecio gówno prowda. 

 

Przychodzi baca do kolegi chirurga i mówi: 
- Wiesz Kazik pomóż, mam brzydką żonę! Weź ty jej zrób jakąś operacje! 
- Ja nie dam rady, ale pogadam z doktorami w Krakowie może się da, ale to będzie kosztować z jakieś dziesięć tysięcy. 
Spotykają się po dwóch tygodniach. Mówi lekarz Kazik: 
- Tak jak mówiłem, da się załatwić, ino dziesięć patyków przynieś. 
- A wiesz Kazik, już nie trzeba, gajowy zgodził się za pięć stówek odstrzelić. 

 

Autostopowiczka zatrzymuje samochód na drodze z Poronina do Zakopanego. Samochód zjeżdża na pobocze i szofer odkręca okienko. Autostopowiczka wsadza głowę do środka, a wtedy kierowca podkręca szybko okienko, wychodzi drugą stroną, zadziera kieckę i odbywa stosunek z rzeczoną autostopowiczką, poczem odkręca okienko i odjeżdża. Wtedy zza drzewa wychodzi góral i rzecze: 
- Auto, jak auto, ale takie drzwi to se musze kupić. 

 

Siedzą dwie Góralki na płocie i plotkują, plotkują po czym jedna mówi do drogiej: 
- Oj Maryna cza mi cię będzie pożegnać, widzę że idzie Franek z kwiatami trza mu będzie dupy dać! 
- A co to u was flakona ni ma?  

 

Dialog Góralek: 
- Wiesz Maryna dupczyłam się z inteligentem! 
- No i jak było? 
- Ty wiesz, On miał PENISA! 
- Ooo!, a co to takiego? 
- Taki chuj, ino giętki! 

 

Pewnemu bacy sześć razy spaliła się bacówka. Pięć razy ją odbudowywał, ale za szóstym razem już się załamał. Stanął nad resztkami domu, podniósł głowę i woła do nieba: 
- Panie Boże! Za jakie grzechy?! 
Na to głos z nieba: 
- Oj nie za żadne grzechy, nie za grzechy. Tylko cosik ja cię chyba Józek nie lubię... 

 

Siedzi baca przed chałupą i pierze w misce kota. Przechodzi turysta i słysząc straszne piski próbuje zaprotestować:  
- Baco, co robicie?! 
- Ano kota piere - rzecze baca. 
- Ale baco, kotów się nie pierze! 
- Piere się piere .
Nie przekonawszy bacy, turysta wybrał się w dalszą drogę. Kiedy wracał po kilku godzinach zobaczył bacę i leżącego obok zdechłego kota. Pokiwał głową i mówi: 
- A mówiłem, że kotów się nie pierze? 
- Piere się piere, jeno nie wyżyma... 

 

Siedzi baca nad rzeką i się onanizuje. Podchodzi turysta i się pyta: 
- Baco co wy robicie? 
Na to baca: 
- Jak to co? Wysyłam dzieci nad morze.  

 

Baca znalazł broszurkę, jak odzwyczaić się od jedzenia przez tydzień. Pierwszego dnia miał zamiast posiłków pić po 1/2 szklanki wody. Drugiego po 1 szklance itd. Siódmego dnia półprzytomny z głodu miał wykonać ostatnie polecenie - wysrać się. Poszedł więc za chałupę, kucnął, natężył się i nic. (z pustego to i Salomon...) Siedzi, siedzi, aż nagle słyszy odgłosy jedzenia. Patrzy, a tu mu dupa się pasie!  

 

Idzie sobie turysta polaną w górach i widzi bacę. A baca pasie sobie owce. Czarne i białe. No i turysta się go pyta: 
- Baco.. Ile mleka dają te owce? 
- Ano białe cy corne? 
- No wszystkie. 
- Białe dwa litry.. 
- A czarne? 
- Ino tys dwa litry. 
- A ile trawy jedzą? 
- Białe cy corne? 
- No wszystkie.. 
- Białe tsy kilo. 
- A czarne? 
- Tys tsy kilo. 
Rozmawiają tak z piętnaście minut i okazuje się że białe owce nie różnią się niczym innym niż kolorem wełny. Wreszcie zdenerwowany turysta pyta się jeszcze raz: 
- No to czemu baco je tak rozróżniacie? 
- Ano białe owce som moje. 
- A czarne czyje? 
- Ano tys moje. 

 

Obchodzona była właśnie Setna Rocznica Urodzin Lenina (SRUL). Znaleźli tedy i bacę starego z Poronina, co to Lenina pamiętał, i poprosili go, co by opowiedział im coś o spotkaniu z Leninem, jaki to Lenin był miły, i dobroduszny. Siadł tedy Baca na rogu chałupy, i powiada: 
Pamiętam była wiosna, topniały śniegi, święciło ślicznie słoneczko. Towarzysz Lenin postanowił się ogolić. Wyszedł tedy na ganek z miednicą, mydłem pędzlem. Ledwo sobie namydlił pysk podbiegł do niego mały chłopczyk. Popatrzył na towarzysza Lenina i zawołał: "Towarzyszu Lenin, łysiejecie!". A towarzysz Lenin uśmiechnął się,... a mógł przypierdolić! 

 

Wieczorem przychodzi baca do I-szego sekretarza gminnej POP i mówi, że chce koniecznie zapisać się do partii. Sekretarz, że trzeba pół roku próby. Na to baca: 
- Albo mnie tyrozki zopisecie, albo nie chce w ogóle. 
- Ależ baco, powiedzcie, chociaż dlaczego. 
- Jok mnie zopisecie to powim. 
- Ale baco, nie mogę was zapisać, skoro nie znam nawet motywacji. 
Po godzinnej konwersacji w tym stylu sekretarz skapitulował i zapisał bacę do partii. 
- No to powiedzcie baco teraz, dlaczego tak nagle zachciało wam się do partii? 
- No, tera powim. Psychodza jo do chołupy i wchodza do swojego pokoju a tam widza, moja żona w moim łóżku z kochankiem. No to posedł jo do kuchni, golnął se kielicha i posedł do drugiego pokoju, a tam widza córka w łóżku z gachem. No to wrócił jo do kuchni, golnął se drugiego kielicha i se powidzioł: JO WAM KURWY WSTYDU NAROBIE!!! 

 

Siedzi baca na drzewie i śpiewa. Przechodzi turysta. 
- Baco, spadniecie, na drzewie się nie śpiewa. 
- Nie spadnę. 
Za godzinę wraca turysta, patrzy, a pod drzewem leży baca. 
- A mówiłem wam, baco - nie śpiewa się na drzewie. 
- Śpiwo się, śpiwo, ino się nie tańcy. 

 

Dwóch juhasów znalazło jeża i kłócą się o nazwę tego zwierzaka: 
- To je iglok! 
- To je spilok! 
Przechodził tamtędy stary baca i usłyszał sprzeczkę. Podszedł i zawyrokował: 
- To nie je ani iglok, ani spilok. To je kolcok! 

 

Do bacy przychodzi chłopak z dziewczyną i chcą wynająć jakiś pokój na noc. Baca na początku nie chce, mówi że miejsce już nie ma i w ogóle ale w końcu zgadza się ulokować ich na strychu. Wieczorem przychodzi spytać czy aby nie są głodni, a oni mu ze strychu: 
- Nie baco, my żywimy się owocami miłości. 
Baca: 
- No dobra, dobra, tylko nie rzucajcie skórek bo mi się gęsi podławią. 

 

Idzie baca przez połoniny i widzi jak turysta robi pompki dla zdrowia. Stanął i kiwa głową z podziwem. 
- Różne ja wiatry widziałem, ale żeby babę spod chłopa wywiało...?  

 

Sąsiad mówi do bacy: 
- Baco, tam za stodołą na waszych deskach chłopaki gwałcą waszą córkę.
Baca przerażony biegnie natychmiast za stodołę, po chwili wraca uśmiechnięty i mówi: 
- Aaaaa... wiedziołem, że żartowołeś, to wcale nie moje deski. 

 

Policjant zatrzymuje bacę jadącego furmanką. 
- Baco, co wieziecie? 
Baca nachyla się i szepcze: 
- Siano. 
- Czemu tak cicho mówicie? 
- Żeby koń nie usłyszał! 

 

Baca wydłubał sobie oczy, powiesił je na drzewie i powiedział: 
- Oczywiście.  

 

Pewien turysta zabłądził w górach, tracił już nadzieję, gdy zobaczył jakieś światła, a dalej góralską chałupę. 
"Jestem uratowany - zapłacę im - dadzą mi coś zjeść, napoją mnie, przenocują..." - pomyślał turysta i wszedł do środka. Patrzy na zapiecku leżą nieruchomo Bacowa i Baca. 
- "Dobry wieczór, zabłądziłem, jestem głodny, chce mi się pić, zapłacę wam" - powiedział turysta. 
...CISZA
- "Chciałbym coś zjeść - jestem głodny" - powtórzył. 
...CISZA
Zdegustowany brakiem reakcji Bacy i Bacowej, wziął to co leżało na stole i zjadł. 
- "CHCIAŁBYM SIĘ CZEGOŚ NAPIĆ" - powiedział, już zdenerwowany, turysta. 
Gdy po raz kolejny odpowiedziała mu cisza - wypił co było na stole, przeleciał Bacową i wychodząc rzekł "Co za popieprzeni ludzie!". 
W bacówce ciągle CISZA, gdy w pewnym momencie Bacowa nie wytrzymała i kichnęła. Baca na to: "Przegrałaś - gasisz światło" 

 

W Morskim Oku w przerębli kąpie się baca. 
- Baco, nie zimno wam? - pytają się turyści. 
- Ni. 
- Ciepło? 
- Ni. 
- A jak wam jest? 
- Jędrzej. 

 

Baca łapie okazję na drodze, wreszcie udaje mu się złapać przejeżdżającego Mercedesa. Wsiada i jadą, ale po kilku kilometrach jakoś tak nudno się zrobiło, więc baca się pyta: 
- A co to panocku, za znacek z psodu? 
- To? (mówi kierowca pokazując na znaczek mercedesa), to taki celownik, jak kogoś złapie w ten celownik, to już na pewno trafię. 
- Aha. 
Po kilku kilometrach patrzą, a tu drogą jedzie jakiś facet na rowerze. Baca mówi: 
- A weźcie, panocku, tego cłowieka w ten celownik... 
Kierowca skręcił i faktycznie rowerzysta znalazł się "w celowniku", ale ponieważ kierowca nie chciał iść do więzienia, to w ostatniej chwili skręcił, aby nie trafić rowerzysty, chwilę potem baca się odzywa: 
- Iiiii, kiepski ten pański celownik, gdybym nie roztworzył drzwi to byśmy go w ogóle nie trafili. 

 

Wchodzi baca do sklepu i nie zamyka drzwi. 
- Baco, drzwi w domu nie macie? - Krzyczy na niego sprzedawczyni. 
- Mom, i taką cholerę jak wy, tyz mom. 

 

Turysta pyta się górala: 
- Baco czemu ciągniecie ten łańcuch? 
- A co, mam go pchać? 

 

Wywiad z bacą: 
- Baco, jak wygląda wasz dzień pracy? 
- Rano wyprowadzam owce, wyciągam flaszkę i piję... 
- Baco, ten wywiad będą czytać dzieci. Zamiast flaszka mówcie książka.  
- Dobra. Rano wyprowadzam owce, wyciągam książkę i czytam. W południe przychodzi Jędrek ze swoją książką i razem czytamy jego książkę. Po południu idziemy do księgarni i kupujemy dwie książki, które czytamy do wieczora. A wieczorem idziemy do Franka i tam czytamy jego rękopisy. 

 

Spotyka się dwóch górali wysoko w górach. 
- Baco, wełna drożeje! 
- A kto tak powiedział? 
- Wałęsa. 
- A gdzie on pasie? 

 

Siedzi baca w zimie na zboczu i się przygląda jak turyści z Niemiec zjeżdżają na nartach. Nagle widzi jak jedną babkę wyrzuciło na pagórku że aż wpadła głową w zaspę. Ino jej tylko tyłek wystaje. Baca długo nie namyślając się zaszedł od tyłu i zaczyna dupczyć. Nagle słyszy jak ta jęczy: 
- Ja gut, ja gut! 
Baca na to: 
- A skąd ja ci tera dziwko jagód wezmę?! 

 

Dwóch górali: mały i duży sikają na mur. Mały strasznie mruga oczami. Widząc to drugi pyta: 
- Co tok mrugos? 
- Bo mi do ocu prysko! 

 

Zepsuł się kobiecie samochód na drodze, prosi o pomoc przechodzących górali. Górale naprawili, ale gdy chciała im zapłacić okazało się, że górale wolą zapłatę w naturze. Nie bardzo się to jej podobało, ale co miała zrobić. Poprosiła ich tylko żeby założyli prezerwatywy, bo nie chce zajść w ciążę. Górale się zgodzili, itd. 
Na następny dzień spotykają się w knajpie wioskowej i jeden mówi: 
- Josiek, zalezy nom na tym zeby nie zasła w ciążę? 
- Ni. 
- No to ściągamy te gumki!!! 

 

Góral przyprowadził swoja żonę będącą w ciąży na badania okresowe. Lekarz zbadał gaździnę, przyjął honorarium, pożegnał. Do gabinetu wchodzi mąż i pyta o zdrowie żony. Lekarz odpowiada: 
- No cóż, u waszej żony jest ciąża pozamaciczna. 
Chłop zbladł i nerwowo sięga po portfel. 
- Nie trzeba, gazdo, żona już płaciła. 
- Panie doktorze, macie tu 100 tysięcy, i nie mówcie nikomu, że pozamaciczna, bo jeszcze chłopy mnie wyśmieją, żem nie trafił tam, gdzie trzeba. 

 

- Baco, co robicie, jak macie wolny czas? 
- Siedzem i dumiem... 
- A jak nie macie czasu? 
- To ino siedzem... 

 

Przyjechał turysta z turystką w góry. Nocują u bacy. Rano baca pyta: 
- Czy wy w nocy nic ze sobą nie robicie, że się światło cały czas pali?... 
- Baco, przy świetle to dopiero przyjemność! 
Na drugi dzień turysta pyta bacę: 
- No i jak, lepiej przy świetle? 
- Lepiej, lepiej - i ile dzieci miały uciechy! 

 

Przychodzi hanys do sklepu w W-wie i pyta: 
- Czy są fafkulce? 
Ekspedientka nie kumata mówi: 
- Nie ma
Na to hanys: 
- To poprosza fa f spray'u 

 

Spotyka się w knajpie dwóch górali, a ponieważ jeden z nich niedawno
się ożenił, to drugi pyta się go jak mu poszło w noc poślubna. 
- Ano, Stasiu, normalnie. Jak weszliśmy do sypialni to się rozebrałem,
żeby se psiakrew nie pomyślała, że się jej wstydzę. Potem dałem jej
w gębę, żeby sobie nie pomyślała, że jej się boję. Na sam koniec sam
się zaspokoiłem, żeby se psiakrew nie pomyślała, że jej potrzebuję. 

 

Siedzi baca na skale i liczy: 
- 121, 121, 121...
Przechodzi turysta i pyta się: 
- Co tak liczycie baco? 
Baca strąca turystę ze skały i liczy dalej: 

- 122, 122, 122... 

 

Idzie sobie dwóch górali przez Zakopane do domu, a mieszkali na Gubałówce.
Przechodzą obok torów kolejowych i zobaczyli tam ruskie cysterny. Nie znali
Ruskich literek, ale tak im jakoś zajeżdżało alkoholem... Napili się...
Poszli później do domów... Rano do jednego z nich dzwoni telefon
- Co jest?- mówi baca podnosząc słuchawkę
Po drugiej stronie był drugi baca z zeszłonocnej imprezy: 
- Baco, sraliście? - pyta ten drugi
- Nie. 
- To niesrajta, bo jo z Londynu dzwonim... 

 

Turysta do bacy: 
- Ile kosztuje ten pies?? 
- Sto milionów. 
- Przecież nikt go nie kupi. 
Po pewnym czasie turysta do bacy: 
- Sprzedaliście psa?? 
- Tak. Za dwa koty po 50 milionów... 

 

Sędzia do górala: 
- Ile macie dochodów? 
- Wysoki sądzie, do chodów to ja mom dwie nogi, ale obie kipskie. 

 

Gazdowska rozmowa. 
- Staszek, cy twoj konicek kurzy fajkę? 
- Nie. 
- No, to ci się szopa pali. 

 

- Baco, co robicie? 
- Uwozom! 
- Na co? 
- Cobyk nie spod! 

 

Śpiewa juhas na hali. Baca nie może wytrzymać i woła: 
- Czego się drzes?!! 
- Dyć to nie dżez, to folklor!  

 

Idą Antek i Francek przez las. Zobaczyli kamień, na którym było napisane: 
"Jeśli mocie ludzkie serce, to mnie obróćcie...". 
Nasapali się więc porządnie, a zaś na drugiej stronie było napisane: 
"Piknie wom dziękuje, bo mi się bok odleżoł...". 

 

Wraca gaździna pociągiem z jarmarku i pyta siedzącego z nią w przedziale pasażera: 
- Proszę pana, czy w Zimnej Wodzie staje? 
- Mnie nie! 

 

Rozmawiają dwie gaździny o swoich dzieciach. Jedna z nich się chwali: 
- A mój Jasiek to teroz studyjuje w takim uniwersytecie, co to się tak jako nazywo: ugryz - nie, nie ugryz!... użarł - nie, nie użarł... A! Już wim! UJOT! 

 

Bacowa budzi swojego męża w środku nocy. 
- Antoś, pchła mi chodzi po plecach, złap ja i zabij. 
- Zapal światło - doradza zaspany baca. - Jak cię zobaczy, to sama zdechnie ze strachu. 

 

Na ostry dyżur przywożą górala ciężko pobitego, a ten na noszach zwija się ze śmiechu. Lekarz pyta: 
- I z czego się pan tak śmieje? Szczęka złamana, cztery żebra też, oko wybite? 
Góral na to: 
- Ja to nic, ale Jontek ma dzisiaj noc poślubną a ja mam jego jaja w kieszeni!  

 

Siedzi Baca razem ze skoczkami narciarskimi i wysłuchuje ich opowieści. Pierwszy skoczek chwali się, że skoczył na odległość 100 metrów, drugi, że pobił rekord skoczni. Na to Baca mówi: 
- Jak ja skoczyłem z tej skoczni to lecę, lecę, patrzę, mijam koniec wybiegu, tam gdzie zatrzymują się inni, mijam Zakopane, mijam Gubałówkę, a tu jak halny nie powieje i wróciło mnie na 30. metr. 

 

W Tatrach na hali opala się naga blondyna. Raczej śpi, albo jest mocno zamyślona. Przechodzący turysta zgorszony widokiem nagiego damskiego łona (ale zabrzmiało) przykrywa je swoim kapeluszem (co za poświęcenie!). Przychodzi Baca, patrzy i mówi: 
- O Jezusicku! Wciągnęło faceta! 

 

- Staro, obróciłabyś się ku mnie. 
- Kces mnie, mój chłopecku? 
- Nie, ino puscos bąki. 

 

Do "Pewex"-u przyszedł z wiaderkiem góral: 
- Pani, han co to za flaska? 
- Francuski koniak. 
- Loć! 
- Proszę bardzo. 
- A hanta flasysia piykno mi się widzi. 
- To jest najlepsze wino portugalskie 'Porto'. 
- Loć. A hanta? 
- Polski spirytus. 
- Dużo loć. Za to syćko kielo płacem? 
- Dwieście pięćdziesiąt dolarów. 
- Wyloć! 

 

Baca był świadkiem wypadku samochodowego; poldek walnął w drzewo. Przesłuchuje go gliniarz: 
- Baco jak to było? 
Na to baca: 
- Panocku widzicie to drzewo? 
- Widzę. 
- A oni nie widzieli... 

 

- Baco, czy pokażecie nam Giewont? - pytają turyści. 
- Jo. Widzita tom pirwszom górke? 
- Tak. 
- To nie je Giewont. A widzita tom drugom górke? 
- Tak. 
- To tyz nie je Giewont. A widzita tom trzeciom górke? 
- Nie. 
- To je Giewont. 

 

Zmarznięty w czasie śnieżycy turysta puka do bacówki - otwiera baca. 
- Macie baco coś do jedzenia? - Niii! - To może chociaż wrzątek macie?? 
- Mom... ino zimny. 

 

Turysta zachodzi w deszczu do bacówki, baca gościnnie częstuje go gorącą strawą, turysta zajadając spostrzega,że do talerza leci mu z góry woda... 
- Baco dach ci przecieka. 
- Wim... 
- To dlaczego nie naprawisz??
- Ni mogę, przecież dysc pada. 
- To dlaczego nie naprawisz kiedy nie pada?? 
- A bo wtedy nie cieknie... 

 

W górskiej chacie pod Gubałówką wielką uroczystość - Jan Gąsienica kończy sto lat. Zjechali się reporterzy, naczelnik miasta, wręczono medal i dyplom. Wszyscy, trzęsącego się ze starości pomarszczonego Gąsienicę, pytają jak dożył tak sędziwego wieku. 
- Zwyczajnie, nie piłech, nie paliłech, za dziewkami nie goniłech... 

W tym momencie przerywa mu straszny hałas. 
- Nie przejmujta się - mówi Gąsienica - to tylko mój starszy brat, całą noc pił gorzałe, to mu się chce teraz za dupami ganiać. 

 

Początkujący narciarz pyta bacę: 
- Czy ten zjazd jest niebezpieczny? 
- A gdzie tam, panocku, wszyscy zabijają się dopiero na dole! 

 

- Czy to prawda baco, że tutejsi ludzie nie lubią przybyszów z nizin? - pyta turysta górala. 
- A bo ja to wim... Widzicie panocku ten cmyntoz? 
- Widzę... 
- Tu leżą ci, co pzysli na zabawę bez zaprosenia... 

 

Pijany góral wraca z wesela i zaczyna się rozbierać. 

- Maryna, pomóz bo ni moge kosuli sciongnoć - prosi żonę. 
Ta podchodzi i załamuje ręce. 
- Jezusicku, Jendrek, psecie ty mas ciupaske w plecach! 

 

Baca słyszy krzyki z podwórka: 
- Czego tam? 
- Bacoooo! Potrzebujecie drewna? 
- Nieeee! Przecie mom! 
Rano baca budzi się, wychodzi na podwórko, patrzy: 
- O kurwa! Gdzie moje drewno! 

 

Sprawa w sądzie. Sędzia pyta oskarżonego - górala: 
- Zawód? 
- Optyk mechanik. 
- Co? 
- Optyk mechanik! 

- A co pan robi? 
- Optykam chałupy mchem... 

 

Zapisują bacę do Partii. Sprawdzają życiorys. 
- No a jak to było po wojnie? Byliście w jakiejś bandzie? 
- Ni, ta bydzie pirsa. 

 

Przychodzi turysta do bacy i pyta: 
- Baco, macie jakiś pokój do wynajęcia? 
- Mom. 
- Za ile? 
- Dwiście. 
- Baco! Za tyle? To bardzo drogo! 
- Panocku ale tu jest piknie. 
- No dobra baco, ale musi tu być spokój i żadnych dzieci. 
- Tu nimo żadnych dzieci. 
Turysta idzie spać. Rano o godz. 5 - rumor, wrzask, z poddasza wypada czereda dzieci. Wrzeszczą, wywracają meble itp. 
Turysta zwleka się z wyra (przekrwione oczy itp.) i zaspanym głosem mówi do bacy: 
- Baco, baco, tu nie miało być żadnych dzieci! 
- Dzieci? To są skurwysyny nie dzieci! 

 

Idzie turysta po szlaku i nagle słyszy: 
- Ło Jezuuuu!!! Jezu, Jezu, Jezu, Jezusicku!!!! 
Biegnie, patrzy a tu baca siedzi na pieńku, obok wbita siekiera i: 
- Ło Jezu, Jezu, Jezu!
Turysta: Baco! Baco co wam się stało?! 
Baca: Mnie? Nic. Ło Jezuuuu!!! Jezu, Jezu, Jezu!!! 
T: A może komuś w waszej rodzinie? 
B: Mojej? Ni. Ło Jezu, Jezu, Jezu, Jezusicku!!! 
T: No to co tak lamentujecie? 
B: Ło Jezu, jak mi się robić nie chce! 

 

Zapisują bacę do spółdzielni produkcyjnej. 
- Dacie krowę do spółdzielni? 
- Dom. 
- Dacie konia do spółdzielni? 
- Dom. 
- Dacie owce do spółdzielni? 
- Nie dom. 
- Dlaczego? 
- Bo mom. 

 

- Baco, czy można tu gdzieś kupić części zamienne do samochodu? 
- Zaraz za wioską jest ostry zakręt nad urwiskiem, a części leżą na dole... 

 

Idzie sobie baca i ciągnie na sznurku zegarek. 
Przechodzący turysta pyta zdziwiony: 
- A co to baco, zegarek na sznurku ciągniecie? 
- Ja go wreszcie nauczę chodzić! 

 

Nad Morskim Okiem siedzi stary gazda. Przechodzący turyści pozdrawiają go i pytają: 
- Co tu robicie? 
- Łowię pstrągi. 
- Przecież nie macie wędki. 
- Pstrągi łowi się na lusterko. 
- W jaki sposób? 
- To moja tajemnica. Ale jeśli dostanę flaszkę, to ją wam zdradzę. 
Turyści wrócili do schroniska, kupili butelkę wódki i zanieśli ją gaździe. On tłumaczy... 
- Wkładam lusterko do wody, a kiedy pstrąg podpływa i zaczyna się przeglądać to ja go kamieniem i już jest mój... 
- Ciekawe... A ile już tych pstrągów złowiliście? 
- Jeszcze ani jednego, ale mam z pięć flaszek dziennie... 

 

Baca dobiera się do gaździny. W pewnym momencie gaździna mówi: 
- Baco, gniewom się
- A o co się gniewocie gaździno? 
- Ja nie mówię że się gniewom ino ze się wom chuj gnie! 

 

Turysta spał u bacy. Rano budzi się i drapie. Widząc to baca pyta: 
- Cóż to panocku, wsiura wos ugryzła? 
- Nie, w plecy. 

 

- Baco! To gówno to ludzkie czy zwierzęce? 
- To? Ludzkie. 
- A po czym poznajecie? 
- A bo to moje. 

 

Dwóch górali postanowiło sprawdzić ile ludzi jest w knajpie w Żywcu. Uradzili, że jeden będzie wyrzucał gości a drugi liczy. Tak tez zrobili Słychać brzęk tłuczonego szkła, okrzyk "O Jezu" a góral liczy: 
- Roz, 
Znowu okrzyk i: 
- Dwa
W pewnym momencie brzęk i wylatujący mówi: 
- Teroz nie licz bo to jo. 

 

Idzie góralka brzegiem strumienia, a po drugiej stronie chłopaki. 
- Ej Maryś, pójdź do nas! 
- Nie pójdę bo mnie zgwałcicie! 
- Ej, nie zgwałcimy! 
- To po co ja tam pójdę? 

 

- Baco, czym zabiliście sąsiada? 
- A synecką, Wysoki Sądzie..  .
- Wieprzową, czy wołową? 
- Kolejową... 

 

Góral wraca z dwuletniej służby w wojsku. Żona Jagna ciągnie go zaraz do sypialni. On sprzeciwia się i wyprowadza ją na spacer. 
- Widzisz Jagna to piękne błękitne niebo? 
- No widzę! Chodź do sypialni. 
- A widzisz te piękne wzgórza? 
- Widzę, no choć już! 
- A widzisz te piękne łąki? 
- No widzę, widzę! No choć do... 
- No to patrz i patrz, bo teraz będziesz przez miesiąc ino sufit oglądała. 

 

Siedzi Baca na drzewie i piłuje gałąź na której siedzi, przechodzi turysta: 
- Baco spadniecie! 
- Ni, nie spadnę! 
- Spadniecie! 
- Ni! 
- No mówię wam że spadniecie! 
- Eeee, ni spadnę! 
Nie przekonawszy bacy Turysta poszedł dalej. Baca piłował, piłował aż spadł. Pozbierawszy się popatrzył za znikającym w oddali turystą i zdziwiony rzekł: 
- Prorok jaki, czy co? 

 

Przychodzi Baca do ubikacji. Czeka, czeka, wszystkie kabiny zamknięte. Zniecierpliwiony, zapytuje: 
- Je tam kto? 
W odpowiedzi dochodzi go zduszony głos: 
- Tu się ni je, tu się sro! 

 

Płacze zgwałcona Maryna, podchodzi baca: 
- Czemu płaczesz Maryna? 
- Oj zgwałcili mnie zgwałcili! 
- A o pomoc wołałas? 
- Oj wołałam wołałam! 
- I nikt nie przyszedł? 
- Nikt nie przyszedł! 
- A ku wsi wołałaś? 
- Oj wołałam wołałam! 
- I nikt nie przyszedł? 
- Nikt nie przyszedł! 
- A ku halom wołałaś? 
- Oj wołałam wołałam! 
- I nikt nie przyszedł? 
- Nikt nie przyszedł! 
- A ku wierchom wołałaś? 
- Oj wołałam wołałam! 
- I nikt nie przyszedł? 
- Nikt nie przyszedł! 
- A ku lasowi wołałaś? 
- Oj wołałam wołałam!
- I nikt nie przyszedł? 
- Nikt nie przyszedł! 
- Nikt nie przyszedł? 
- Nikt, nikt nie przyszedł! 
- To i ja sobie ulżę! 

 

Na drodze z Kościeliska do Zakopanego stoi góral i łapie okazję. 
Zatrzymuje się jakieś auto, baca wyciąga ciupagę, i rzecze do kierowcy: 
- Łonanizuj się pan! 
Osłupiały kierowca posłusznie acz niechętnie posłuchał rozkazu bacy, gdy skończył usłyszał znów tą samą komendę: 
- Łonanizuj się pan! 
Cóż... wyboru wielkiego nie miał. Nie miał też wyboru gdy usłyszał kolejną komendę: 
- Łonanizuj się pan! 
Gdy skończył, baca znów to samo: 
- Łonanizuj się pan! 
Próbował tedy biedny turysta po raz kolejny ale nic z tego nie wychodziło, głos bacy naglił jednak nieubłaganie: 
- Łonanizuj się pan! 
- Łonanizuj się pan! 
- Łonanizuj się pan! 
I kiedy baca już widział, że kierowca nie da już na prawdę rady spokojnym głosem rzekł do stojącej obok gaździny: 
- Siadaj Maryna, pan Cię do Zakopanego zawiezie! 

 

Siedzi baca na przyzbie, podchodzi turysta: 
- Co robicie baco? 
- A, tak sobie siedzę i myślę. 
- A to wy zawsze tak? 
- Nie, ino jak mam czas. 
- A jak nie macie czasu? 

 

powrót do wyboru kategorii

 
  48508 odwiedzający  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja